Paweł Poljański przejechał w zawodowym peletonie największe kolarskie wyścigi świata - Tour de France, Giro d’Italia czy Vuelta a Espana. Jeździł w barwach drużyna Tinkoff czy Bora-Hansgrohe, gdzie był pomocnikiem Rafała Majki. W grudniu 2020 roku w wieku zaledwie 30 lat postanowił zakończyć karierę. Jak teraz podkreśla, była to bardzo dobra decyzja.

"Cieszę się z miejsca, w którym jestem"

Decyzja Pawła Poljańskiego o zakończeniu kariery pod koniec 2020 roku była zaskoczeniem. Mimo młodego wieku miał on duże doświadczenie w peletonie. Były już kolarz podkreśla, że nie żałuje odejścia od zawodowego sportu.

Na każdego przychodzi czas. Ja tę decyzję podjąłem już 3 lata temu. Trudna decyzja, ale wyszło tak, że cieszę z miejsca, w którym jestem. Był taki okres po karierze, że przez prawie 2 lata w ogóle nie dotykałem roweru. Byłem zniechęcony. Nie miałem chęci nawet, żeby wsiąść na rower. Od zeszłej wiosny zacząłem jeździć i teraz właściwie codziennie jeżdżę - opowiada Paweł Poljański w rozmowie z RMF FM. Myślę, że sport zostanie ze mną do końca życia, choć 2 lata temu sądziłem, że to już nie wróci. Dzięki znajomym powróciłem na rower, ale dziś jeżdżę rekreacyjnie, zupełnie amatorsko. Rower to była moja codzienna praca, dużo wyrzeczeń, wysiłku. Byłem tym zmęczony. Wyjazdami, treningami, dietą. Potrzebowałem tej dwuletniej przerwy - tłumaczy.

"Wstawałem i zastanawiałem się, co ze sobą zrobić"

Były kolarz przyznaje, że pewnym wyzwaniem po sportowej karierze okazało się odnalezienie w zwykłej codzienności.

Zawodowy sportowiec w 100 procentach skupia się na swojej dyscyplinie, żyje w bańce. Poza treningiem, zdrowym odżywianiem, snem nic innego cię nie interesuje. To zupełnie inne życie, niż to zwykłe, w którym masz obowiązki domowe, rodzinne. Jakaś osoba dbała o każdy szczegół. Ja miałem tylko trenować i odpoczywać - wspomina Poljański w RMF FM. 

Przyznam, że po karierze ciężko było mi się wdrożyć do normalnego życia. Zajęło mi to chyba rok. Był okres, że wstawałem i zastanawiałem się, co ze sobą zrobić. Dziś pracuję, ale mam dużo więcej czasu dla najbliższych, przyjaciół. Mogę się realizować. Nie żałuję, że dość szybko zakończyłem karierę - dodaje rozmówca Patryka Serwańskiego.

"Prosta droga do popełnienia błędu"

Co prawda Poljański nie ściga się w peletonie od zaledwie 3 lat, ale jego zdaniem w tym czasie kolarstwo mocno się zmieniło. Widać to na najważniejszych wyścigach. Coraz częściej kolarze kończą rywalizację w niebezpiecznych kraksach.

Jest duży nacisk ze strony sponsorów. Każdy team chce być z przodu na najważniejszych wyścigach. Skoro kolarze mają mówione, że mają być widoczni to z tego szybko przechodzimy do kraks. Pojawia się stres, dyrektorzy narzucają założenia na wyścig. I rzeczywiście - kraks jest więcej - analizuje gość RMF FM. Wszystko to z powodu pieniędzy. Wymagania sponsorów, chęć pokazania się, presja. To prosta droga do popełnienia błędu - dodaje.

Kolejnym elementem mającym wpływ na kolarstwo są oczywiście kibice. W tej dyscyplinie fani mają zawodników niemal na wyciągnięcie ręki. To także w ostatnich latach skutkowało niebezpiecznymi sytuacjami.

Kolarstwo to sport będący bardzo blisko kibiców. Nie da się zabezpieczyć wszystkich fragmentów trasy na największych wyścigach. Kibice są częścią tego sportu i zawsze zdarzały się problemy. Może w ostatnim czasie słyszymy o bardziej nieodpowiedzialnych zachowaniach, jak podczas niedawnego Paryż-Roubaix. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak poważne mogą być konsekwencje braku odpowiedzialności. UCI stara się z tym walczyć, ale to kropla w morzu. Uważam, że można zrobić zdecydowanie więcej - mówi RMF FM Poljański.

"Włochy zawsze będą mi bliskie"

Poljański nie ukrywa, że dużym sentymentem darzy Włochy i zbliżający się wyścig Giro d’Italia.

We Włoszech spędziłem dużo czasu. Teraz też często tam bywam. Jadąc w Giro byłem chyba w każdym większym mieście, ale problem polega na tym, że często nie wiesz, gdzie dokładnie jesteś. Natomiast gdy trenowałem, mieszkałem w Toskanii. Tam rzeczywiście znam wszystkie trasy i masę ludzi - opowiada były kolarz.

We Włoszech kontakty są bardzo otwarte i dziś część osób z tego regionu to moja druga rodzina. Włochy zawsze będą mi bliskie. Chciałbym kiedyś wziąć kampera i te Włochy objechać. Na razie mamy małą córeczkę, ale myślę, że w przyszłości to zrobimy - dodaje.

Giro na pewno będę śledził. Zresztą oglądając już wyścig w TV byłem zaskoczony, przez ile pięknych miejsc przejeżdżałem wcześniej w peletonie. Jako zawodnik nie zdawałem sobie z tego sprawy, a w telewizji mogą to trochę nadrobić - śmieje się Poljański.

Opracowanie: