Nasi rodacy mieszkający w Stanach Zjednoczonych głosują już dziś! Tam, ze względu na różnicę czasu, ruszyły wybory prezydenckie. „Żona chciała spać trochę dłużej dzisiaj (śmiech), ale powiedziałem jej, że nie możemy się spóźnić, skoro ci państwo w komisji mogą tu być od rana - to dlaczego ja nie mam być na czas?” – mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim, Władysław Zachariasiewicz - znany polonijny działacz i weteran II Wojny Światowej, który w tym roku skończy 104 lata. Mimo swojego wieku wziął udział w wyborach i jako jeden z pierwszych o poranku pojawił się w komisji wyborczej.

Paweł Żuchowski: To ważne, by Polacy, którzy mieszkają poza granicami kraju brali udział w wyborach?

Władysław Zachariasiewicz: Uważam, że bardzo ważne, dlatego że gdziekolwiek jesteśmy na świecie i jeżeli możemy identyfikować się swoim pochodzeniem, to powinniśmy to robić. Jest to niesłychanie ważne. Poza tym wielu Polaków mieszkających poza krajem interesuje się polską polityką.

Kiedy z odległości obserwuje pan to, co dzieje się w kraju, to co pan sobie myśli ?

Ja marzę o tym, by Polacy nauczyli się dialogu, żeby rozmawiali ze sobą. Bo to jest dla mnie przykre... Te kłótnie dwóch obozów są niepotrzebne. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie, ale trzeba się szanować. Dla mnie to jest zupełnie elementarne. Niezależnie od tego, kto wygra wybory, to ta decyzja powinna być uszanowana i ten człowiek powinien być szanowany.

Pan ma 104 lata. Wielu Polaków zostaje w domach, nie biorą udziału w wyborach. Panu się chciało, mimo wieku, wyjść z domu i przyjechać do komisji, żeby oddać swój głos.

Ja w tej sprawie nie miałem żadnych zastrzeżeń i wątpliwości, tylko żona chciała spać trochę dłużej dzisiaj (śmiech). Ale powiedziałem jej, że nie możemy się spóźnić, bo jeżeli ci państwo co siedzą tutaj (siedzą w komisji - dopisek redakcji) są od rana, to dlaczego ja nie mam być na czas.

Pan jest jednym z pierwszych, którzy przyszli i zagłosowali...

Tak (śmiech), tak mówią. Bałem się: taka godzina ranna, żeby nie było żadnego nieporozumienia, kłopotów z dojazdem. No i na szczęście wszystko jest w porządku. I jestem tutaj. Nie jest tak łatwo znaleźć tę ulicę, ja przygotowałem kierowcy kartkę z adresem, żeby miał łatwiej.

Jakimi słowami zachęciłby pan wszystkich tych, którzy nie chcą iść głosować, aby jednak poszli i oddali swój głos.

Ja bym ich chętnie wszystkich zaprosił na spotkanie i przeprowadził dobry, otwarty dialog. Niech powiedzą, dlaczego nie chcą. I bym ich przekonał, że trzeba głosować.

Warto pójść na wybory ?

Absolutnie, absolutnie. Uważam, że każdy głos się liczy. Ja szanuję głosy i jednej, i drugiej strony. Ale ważne jest, żeby pójść i zagłosować. Nie jesteśmy monolitem, ale trzeba się szanować.