To był dość dziwny sezon w angielskiej Premier League. Chelsea Londyn wskoczyła na fotel lidera już w pierwszej kolejce i nikomu prowadzenia nie oddała. Za plecami The Blues działo się więcej. A jak grali Polacy? Szczęsny zmarnował sezon. Wasilewski i Fabiański mogą być zadowoleni.

Zacznijmy od największego przegranego kończącego się sezonu. Nie ma wątpliwości, że Wojciech Szczęsny może ostatnie miesiące spisać na straty. Polski bramkarz - jeden z bohaterów jesiennego meczu z Niemcami - zagrał w 17 ligowych spotkaniach Arsenalu Londyn. Trzy razy zachował czyste konto, ale jego ostatni występ miał miejsce w noworocznym meczu z Southampton, przegranym zresztą 0:2. Po tym spotkaniu na Szczęsnego spadła fala krytyki. Zasłużona, bo nasz bramkarz przy obu bramkach popełnił błędy. To jednak pewnie dałoby się wyjaśnić z Arsenem Wengerem. Gorzej, że po meczu trener miał przyłapać golkipera na paleniu papierosów. Szczęsny musiał zapłacić 20 tysięcy funtów kary, a francuski szkoleniowiec miał wtedy zagrozić, że Polak do końca sezonu nie zagra. Groźba została spełniona. Teraz mówi się o tym, że Szczęsnym zainteresowane jest... Southampton.

Wygranym tego sezonu na pewno jest najstarszy z biało-czerwonych grających w Premier League - Marcin Wasilewski. Wydawało się, że po awansie Leicester City będzie mu ciężko grać, a tu proszę - miłe zaskoczenie. Doświadczony obrońca zagrał w 25 spotkaniach i w końcu zatrzymał zegar odliczający dni bez polskiej bramki w lidze angielskiej. Strzelił gola 31 stycznia i to nie byle komu, bo Manchesterowi United. Od gola Roberta Warzychy minęły ponad 22 lata. "Wasyl" dołożył jeszcze dwie asysty, a Lisy po świetnej końcówce sezonu zdołały się utrzymać.

Na koniec ten trzeci, który ma za sobą bardzo dobry, a może i przełomowy sezon. Łukasz Fabiański szybko odnalazł się w Swansea City. Opuścił tylko jeden ligowy mecz, kiedy pauzował za czerwoną kartkę. W pozostałych spotkaniach pojawiał się w wyjściowym składzie Łabędzi. A spisywał się naprawdę solidnie. W całym sezonie zaliczył 13 meczów z czystym kontem. Tylko Joe Hart z Manchesteru City okazał się lepszy - sztuka ta udała mu się 14 razy. Anglik w ostatniej kolejce wywalczył więc "Złote Rękawice" - nagrodę dla bramkarza, który rozegra najwięcej meczów bez straty bramki.

Co do najważniejszych ligowych rozstrzygnięć, to nikt angielskiej czołówki nie zaskoczył: na czele Chelsea, za nią Manchester City, a podium uzupełnił Arsenal Londyn. W pucharach zagrają też inni wielcy Premier League - Manchester United, Tottenham i Liverpool.

Swansea Fabiańskiego kończy sezon na 8. pozycji, a Leicester City Wasilewskiego - na 14.

(edbie)