Dwóch braci z Polski zagra przeciwko sobie w meczu pierwszej rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Mistrzów. Łukasz Cieślewicz z B36 Torshavn (mistrz Wysp Owczych) i Adrian Cieślewicz z The New Saints (czempion Walii) wyjdą na boisko dziś wieczorem. Łukasz w rozmowie z RMF FM opowiedział nam o tym nietypowym wyzwaniu.

Maciej Jermakow RMF FM: Graliście już kiedyś z bratem przeciwko sobie?

Łukasz Cieślewicz: No właśnie nie. Rok temu mieliśmy okazję zagrać w tym samym zespole, a w tym roku przeciwko sobie po raz pierwszy, także na pewno będzie to szczególny mecz dla nas. Będzie fajnie, ciekawie.

To też chyba pierwsza w życiu sytuacja, że będzie pan życzył bratu porażki...

W sumie tak, można tak powiedzieć. Ja chcę ten mecz wygrać tak jak i on, także nie będę mu życzył powodzenia przed meczem.

Jak zareagowaliście, gdy dowiedzieliście się, że zagracie przeciwko sobie? Raczej smutek, że ktoś musi odpaść czy radość, że właśnie taka nietypowa historia?

My liczyliśmy, że trafimy na troszkę gorszą drużynę, bo zdecydowanie to była najlepsza drużyna możliwa do wylosowania. Także nie patrzyłem na to, że będzie fajnie zagrać przeciwko swojemu bracholowi, no ale stało się. No jedyne pozytywne jest to, że na pewno któryś z nas będzie w kolejnej rundzie. Także to jest jedyna pozytywna rzecz z tego meczu. Zobaczymy jak będzie, my zrobimy wszystko, żeby awansować. Także mam nadzieję, że to akurat będziemy my tym razem.

A dużo rozmawiacie z bratem o tym meczu?

Trochę rozmawiamy, tylko wydaję mi się, że i ja, jak i on uważamy jednak co mówimy, żeby nie sprzedać taktyki, także na pewno tych rozmów o meczu jest dosyć mało.

No właśnie, czyli koledzy z drużyny pewnie trochę podpuszczają, żeby powiedzieć coś o słabych stronach brata, tak?

No jak najbardziej, znam go chyba jednak najlepiej, także na pewno sprzedam to swoim obrońcom, żeby potrafili się ustawić na niego. No tak jak i on, pewnie troszkę więcej wie, nie tylko o mnie ale i o reszcie zespołu, bo grał tutaj rok temu. Także pod tym względem na pewno mają jakiś plus do tego meczu. No ale mówię, sprzedajemy to, co możemy swoim trenerom, także oni chcą wygrać, my chcemy wygrać, to jest naturalne.

To jeszcze tylko zapytam jak zareagowała rodzina, bo no mama chyba będzie mieć rozdarte serce?

To na pewno, już od początku mówiła, że nie ma takiej możliwości żeby przyjechała na mecz, bo nie wie komu by kibicowała. Tata by chciał zobaczyć to spotkanie ze względów na pewno sportowych, ale też nie ma możliwości, ponieważ jest na obozie ze swoim klubem, także no nie mają możliwości obejrzenia, ale na pewno przypuszczam, że w internecie będą oglądać.