Z powodu złego stanu toru na Stadionie Narodowym po trzech seriach startów zakończono żużlowe Grand Prix Polski - inauguracyjną rundę indywidualnych mistrzostw świata. "Parodia", "totalna porażka", "złodzieje" - takie komentarze pojawiały się najczęściej w rozmowach reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego z kibicami, którzy opuszczali Narodowy. Na trybunach zasiadło ich ponad 50 tysięcy. "Zakpili sobie z nas" - mówili o organizatorach imprezy.

Żużlowcy narzekali na zły stan toru jeszcze przed zawodami - z tego powodu większość z nich odmówiła udziału w piątkowym treningu. Dzięki trwającym przez całą noc pracom nawierzchnię udało się poprawić, ale po kilku wyścigach sobotniego turnieju okazało się, że nadal pozostawia ona wiele do życzenia. Mnożyły się upadki, a na dodatek źle działała maszyna startowa i po raz pierwszy w historii GP zawodnicy ruszali na sygnał świetlny.

Ostatecznie po trzech seriach startów, konsultacjach z żużlowcami i kilkudziesięciominutowej przerwie organizatorzy postanowili zakończyć turniej - pierwszy w historii na Stadionie Narodowym. Zgodnie z regulaminem, po rozegraniu 12 wyścigów wyniki można zaliczyć jako końcowe.

W tej sytuacji zwycięzcą został Słoweniec Matej Zagar, który zdobył osiem punktów. Po siedem punktów w trzech wyścigach zgromadzili natomiast Brytyjczyk Chris Harris, Jarosław Hampel i Duńczyk Niels-Kristian Iversen. Pozostali polscy stali uczestnicy cyklu GP spisali się słabiej - Krzysztof Kasprzak i Maciej Janowski zdobyli po trzy punkty.

Po zawodach z kibicami pożegnał się Tomasz Gollob, dla którego był to prawdopodobnie ostatni występ w GP. Gollob, który w Warszawie startował dzięki "dzikiej karcie", jest najbardziej utytułowanym polskim żużlowcem w historii. Zdobył siedem medali indywidualnych mistrzostw świata, w tym ten najcenniejszy: złoty w 2010 roku. W cyklu GP startował od momentu jego powstania w 1995 roku.

Problemy z maszyną startową i nawierzchnią

Tuż przed zawodami pracownik Polskiego Związku Motorowego powiedział nieoficjalnie Polskiej Agencji Prasowej, że największe obawy związane są z bezpieczeństwem na pierwszym łuku. Materiał był w tym miejscu bardzo sypki i grząski, dlatego po porannym testowaniu pas nawierzchni o szerokości około trzech metrów został wycięty i wsypano tam mieszankę cementu z piachem, by utwardzić podłoże. Problemów spodziewano się też na drugim łuku, gdzie z kolei wewnętrzna część toru była bardzo miękka. Do największej liczby wypadków dochodziło właśnie na pierwszym łuku.

Zawody świetnie rozpoczął Kasprzak. Wicemistrz świata, startując z pierwszego pola, wygrał inaugurujący zawody bieg, choć był on dwukrotnie powtarzany. Najpierw z powodu nierównego startu, a następnie po upadku Nickiego Pedersena i Troya Batchelora na pierwszym łuku.

Równie udanie turniej zaczął się dla Hampela. Zawodnik Falubazu, startując z czwartego pola, był najszybszy na starcie i do końca trzeciego biegu nie oddał prowadzenia.

Debiutujący jako stały uczestnik cyklu GP Janowski źle rozpoczął zawody, bo zamknął stawkę drugiego biegu. Tylko jego wyprzedził natomiast Gollob.

Już po trzech wyścigach uszkodzeniu uległa maszyna startowa. Organizatorzy długo nie mogli jej wymienić i przez dwa biegi zawodnicy startowali według sygnalizacji świetlnej. Ze startem bez taśmy gorzej poradził sobie Kasprzak, który w piątym biegu zajął dopiero czwarte miejsce.

Taśma powróciła do użytku w powtórce szóstego wyścigu. Okazało się jednak, że nie działała prawidłowo i wyścig trzeba było ponownie powtórzyć, już przy sygnalizacji świetlnej. Tę rywalizację wygrał rezerwowy Bartosz Zmarzlik, który zastąpił Jasona Doyle'a, wykluczonego za... nierówny start.

Po dwóch seriach z powodu kontuzji kolana wycofał się Szwed Andreas Jonsson, a zastąpił go Piotr Pawlicki. Trzecią serię świetnie rozpoczął Hampel, który podobnie jak w swoim pierwszym starcie był najszybszy na starcie i pierwszego miejsca nie oddał do mety. Chwilę później próbował powtórzyć to Gollob, ale po udanym starcie popełnił błędy na wirażach i metę przekroczył jako trzeci.

Po 12. biegu zawodnicy spotkali się w parku maszyn z sędzią zawodów i dyskutowali nad możliwością kontynuowania turnieju.

Organizatorzy do kibiców: Stworzyliście świetną atmosferę!

W komunikacie opublikowanym po zakończeniu zawodów organizatorzy GP poinformowali, że "decyzja jury sędziowskiego była podyktowana względami bezpieczeństwa".

Na konferencji prasowej po LOTTO WARSAW FIM SGP OF POLAND wiceprezes Polskiego Związku Motorowego Michał Sikora podkreślał, że zarówno PZM-ot jak i operator Stadionu Narodowego spółka PL.2012+ stworzyły idealne warunki do tego, by te zawody się odbyły na najwyższym poziomie. Za przygotowanie toru odpowiedzialna była duńska firma wskazana przez FIM - Międzynarodową Federację Motorową - czytamy w dalszej części oświadczenia.

Organizatorzy zwrócili się w komunikacie również do kibiców: Dziękujemy 53 tysiącom kibiców, którzy przyszli na Stadion Narodowy dopingować najlepszych żużlowców świata. Stworzyliście świetną atmosferę!

Kibice wściekli na organizatorów: "Zakpili sobie z nas"

Kibice, z którymi po przerwaniu zawodów rozmawiał reporter RMF FM Mariusz Piekarski, powtarzali, że to, co wydarzyło się na Narodowym, to "wstyd" i "totalna porażka".

Przyjechaliśmy specjalnie z Berlina, taki kawał drogi. Tak się cieszyliśmy. Straciliśmy pieniądze na podróż pociągiem, na wejście i na hotel. Jesteśmy rozczarowani, zawiedzeni bardzo. To jest parodia. Tak się nie robi! - usłyszał nasz reporter od fanów żużla, którzy na imprezę przyjechali z niemieckiej stolicy.

Zakpili sobie z nas. To wina organizatorów, biorą za to pieniądze, powinni przygotować to, jak należy. Porażka! - komentowali z kolei kibice, którzy do Warszawy ściągnęli z Gorzowa Wielkopolskiego. Przyjechaliśmy pożegnać Tomka Golloba. I co to jest za pożegnanie? Żenada - dodawali.

Organizatorzy sobie nie poradzili. Porażka totalna. Myślę, że to od początku był niewypał. Wstyd dla Polski. Gdyby to był jakiś ligowy mecz, to pół biedy. Ale przy takiej imprezie... wstyd totalny - komentował ktoś inny.

Na koniec nasz reporter usłyszał zaś: Po trzydziestu latach wyleczyłem się z żużla. Po trzydziestu latach, rozumie pan? Dałem sobie spokój w dniu dzisiejszym.

Organizacyjną klapę obserwowali z trybun również prezydent Bronisław Komorowski i były prezydent Lech Wałęsa.

"Nikt nie zamierza łamać sobie kości"

W piątkowym treningu przed zawodami udział wzięli jedynie Duńczyk Nicki Pedersen i Szwed Tomas H. Jonasson, co spotkało się z dezaprobatą pozostałych żużlowców. Po kilkunastu minutach sesja została zresztą przerwana.

Jeden zawodnik jest w stanie przejechać bezpiecznie. Jednak w przypadku rywalizacji czterech będzie bardzo niebezpiecznie. Nawierzchnia jest bowiem bardzo grząska i szybko tworzą się dziury i koleiny - podkreślał Jonasson.

Wśród zawodników, którzy odmówili testowania nawierzchni toru, był Jarosław Hampel. Uznałem, że nie ma sensu cokolwiek sprawdzać w takich warunkach. One były po prostu niebezpieczne - wyjaśnił. Niestety tor nie został odpowiednio przygotowany. To poważny problem, ponieważ szybko tworzą się dziury i koleiny. Jeśli ma być dobre widowisko, to nawierzchnię należy poprawić. Na środkach dwóch łuków są bardzo miękkie miejsca. Jest tam materiał, który po prostu się rozsypuje i tam tworzą się koleiny. Więc ciężko jest w takich miejscach kontrolować motocykl, jadąc tą ścieżką. Natomiast geometrycznie tor jest dosyć trudny, bo jest krótki, a łuki są wąskie. To nie pomaga w płynnym pokonywaniu wiraży - oceniał.

Jeżeli tacy zawodnicy jak Greg Hancock odmawiają jazdy, to znaczy, że tor nie nadaje się do jazdy. Najgorsze jest, że miejsca, w których składamy się w łuk, są bardzo grząskie. Nawierzchnia w tych miejscach pęka i robią się bardzo duże koleiny. Kiedy Nicki Pedersen po raz drugi przejechał tą samą ścieżką, to mało nie spadł z motocykla, a jechał sam. Tu nie chodzi o to, aby walczyć z motocyklem. Nasze zdrowie jest najważniejsze i nikt nie zamierza łamać sobie kości. Tym bardziej, że to dopiero początek sezonu - podkreślał z kolei Maciej Janowski.

Zawody Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym zainaugurowały cykl 12 turniejów tej rangi.