Argentyna i Chile walczyć będą wieczorem (godz. 22) w finale Copa America. Stawką jest nie tylko prestiż, ale i srebrny puchar wykonany w pracowni jubilerskiej w Buenos Aires w 1916 r. Piłkarze "Albicelestes" mają szanse na rekordowe 15. zwycięstwo w tej imprezie.

Triumf w Copa America będzie miał historyczne znaczenie dla obu finalistów - Argentyna walczy o rekordowe 15. zwycięstwo w tej imprezie, a gospodarze jeszcze nigdy jej nie wygrali.

Jeśli "Albicelestes" zdołają wyjść z finałowego starcia zwycięsko, zrównają się w klasyfikacji wszech czasów z Urugwajem, który w rywalizacji o mistrzostwo kontynentu był najlepszy 15-krotnie. Chile było z kolei czterokrotnie na drugim miejscu, ale po tytuł nie sięgnęło nigdy.

Oczy kibiców w Santiago zwrócone będą przede wszystkim na Argentyńczyka Lionela Messiego. Najlepszy zawodnik świata (2009-2012) wywalczył wiele trofeów z Barceloną, ale nie zdobył żadnego z drużyną narodową. Najbliższy tego był przed rokiem, gdy dotarł do finału mistrzostw świata w Brazylii, ale jego zespół przegrał z Niemcami 0:1 po dogrywce.

Zamierzamy stosować szybki pressing, ale nie przydzielimy żadnego konkretnego zawodnika do pilnowania Messiego. Nie będzie łatwo go powstrzymać. Wystarczy spojrzeć, jak wiele dokonał w karierze - powiedział bramkarz i kapitan gospodarzy Claudio Bravo, który przez ostatni sezon występował wspólnie z Messim oraz Javierem Mascherano w Barcelonie.

Gra przeciwko dwóm kolegom z drużyny to duży przywilej. Mam nadzieję, że nie zaprezentują się tak, jak zwykle w klubie... - żartował 32-letni Chilijczyk.

Bravo ma nadzieję zostać pierwszym kapitanem tej drużyny narodowej, który wzniesie trofeum.

Dla wielu osób samo dotarcie do finału to sukces, ale czy mogłoby nas spotkać cokolwiek lepszego niż zwycięstwo w Copa America w ojczyźnie? - pytał chilijski bramkarz.

Faworytem mimo wszystko jest naszpikowana gwiazdami lig europejskich Argentyna.

(abs)