Kierownictwo białoruskich służb bezpieczeństwa poinformowało w czwartek, że "udaremniono atak dronów wystrzelonych z Litwy na Mińsk". Dziwnie brzmiące informacje zbiegają się z wypowiedzią Alaksandra Łukaszenki, który po raz kolejny wygraża światu bronią atomową.

Siły Zbrojne Litwy już odniosły się do kuriozalnego oświadczenia Białorusinów. Litewska armia nie podjęła i nie podejmuje żadnych wrogich działań przeciwko innym państwom - przekazał rzecznik Sił Zbrojnych.

Wcześniej agencja informacyjna RIA zacytowała wypowiedź Iwana Tertela, szefa białoruskich służb bezpieczeństwa. Komitet Bezpieczeństwa Państwa, we współpracy z kolegami z innych organów ścigania, podjął w ostatnim czasie szereg działań w ramach stosowania środków bezpieczeństwa, które pozwoliły zapobiec atakom dronów bojowych z Litwy na obiekty w Mińsku i na jego przedmieściach.

Łukaszenka apeluje i wygraża

Alaksandr Łukaszenka wystąpił podczas Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego, którego został przewodniczącym. Białoruski przywódca stwierdził, że amerykańska pomoc dla Ukrainy stanowi "bardzo poważny czynnik eskalacji" w rosyjskiej wojnie. Łukaszenka pokusił się nawet o analizę pola bitwy, gdy przyznał, że pociski ATAMCS dalekiego zasięgu są "bardzo niebezpieczne".

Dodał również, że Ukraina może użyć pocisków dalekiego zasięgu również do ataku na cele w Rosji, co spowoduje gwałtowną reakcje Moskwy. Jeśli sytuacja złoży się w sposób zagrażający sytuacji wewnętrznej w Rosji, Rosja zastosuje cały arsenał, którym dysponuje. To będzie Armagedon - powiedział Łukaszenka, choć należy zaznaczyć, że w kwestii braku ograniczeń dla ukraińskiego zastosowania ATACMS - po prostu minął się z prawdą.

Do tego zebrani na Ogólnobiałruskim Zjeździe Ludowym mieli również okazję przekonać się o zmyśle strategicznym swojego przywódcy. Zdaniem Łukaszenki sytuacja na ukraińskim froncie jest patowa, co stanowi idealny kontekst do przeprowadzenia rozmów pokojowych.

Rosjanie, jak kategorycznie oświadczył Łukaszenka, nigdy nie opuszczą zajętych terytoriów na Ukrainie. Groził również, że "jeśli teraz nie będzie rozmów, to z czasem Ukraina straci państwowość i może przestać istnieć".

Dyktator powiedział również, że sytuacja na granicy Białorusi z Ukrainą jest bardzo napięta, a Kijów trzyma tam 120 tys. ludzi i głęboko okopał się na obiektach obronnych. Mińsk miał przerzucić na ten kierunek dodatkowe bataliony swoich wojsk.

Strona ukraińska regularnie informuje o monitorowaniu granicy z Białorusią, minowaniu oraz budowaniu umocnień obronnych. Na początku inwazji część rosyjskich wojsk zaatakowała Ukrainę z terytorium Białorusi i jest to w dalszym ciągu kierunek, z którego może nastąpić atak.

Polska nie ma czego się obawiać?

Łukaszenka w trakcie swojego wystąpienia, poświęconego przyjęciu nowej koncepcji obronnej oraz doktryny wojennej, po raz kolejny mówił o zagrożeniu ze strony NATO, zwiększaniu obecności wojskowej wokół granic Białorusi i Rosji.

Mówił, że że Polska nie powinna się obawiać ataku z Białorusi. Po co im to w ogóle (dozbrajanie się). My nie zamierzamy z nimi walczyć. Z terytorium Białorusi nie powinni oczekiwać żadnych agresywnych działań przeciwko polskiemu państwu i społeczeństwu  - powiedział.

Niezależny portal Zierkało zauważył, odnotowując tę wypowiedź, że przed rosyjską inwazją na Ukrainę, Łukaszenka przez wiele lat zapowiadał, że "z terytorium Białorusi nie będzie ataku" na ten kraj.