To nie jest czas na eksperymenty z urzędem prezydenta i uczenie się tego urzędu - przekonywał w Gdańsku w ostatnim dniu kampanii prezydenckiej Bronisław Komorowski. "Pozycję międzynarodową, kontakty międzynarodowe prezydenta buduje się latami, pełniąc różne ważne funkcje publiczne" - mówił.

Dzisiaj jest czas niebezpieczny ze względu na zmiany zachodzące na Wschodzie. To nie jest czas na eksperymenty z urzędem prezydenta, to nie jest czas na uczenie się przez prezydenta wszystkich spraw państwa polskiego, problemów obronności, problemów systemu obronnego, problemów NATO, problemów UE, to już trzeba znać i trzeba umieć - podkreślał Komorowski w czasie spotkania z dziennikarzami.

Jak stwierdził, wybory prezydenckie to nie jest "randka w ciemno". To nie może być tak, że decydują tylko słowa wypowiadane w kampanii wyborczej, tylko zachowania w kampanii wyborczej. Musi być ocena całości dorobku, całości umiejętności i doświadczenia, i zachowania potwierdzonego realnym działaniem wcześniej - zaznaczył.

Przyznał, że piątek jako ostatnia doba kampanii wyborczej będzie dla niego długim dniem. Trasę wolności, w którą ruszam, zaczynam od Gdańska. Powody są dwa i oczywiste. Po pierwsze, Gdańsk jest miastem-symbolem polskiej wolności, tej odzyskanej 25 lat temu i tej, o którą walczyliśmy wcześniej - mówił Komorowski. Drugim powodem jego przyjazdu do Gdańska było spotkanie z mieszkającą w tym mieście ponad 90-letnią matką Jadwigą Komorowską. Miałem okazję wypić z nią kawę. A mama jak to mama - zawdzięczam jej wszystko. Chciałem też i uzyskać jakieś dobre, ciepłe słowo na ten ostatni dzień walki wyborczej - stwierdził. Przed pięcioma laty, w ostatnim dniu kampanii prezydenckiej przed drugą turą wyborów, Komorowskiemu również towarzyszyła matka. Odwiedzili wówczas Grudziądz - miasto, w którym Jadwiga Komorowska się urodziła.

Zdaniem Komorowskiego, kończąca się rywalizacja wyborcza jest starciem dwóch wizji Polski: Kraju otwartego, nastawionego na pogłębianie wolności, albo kraju, który pogrąży się tylko w wewnętrznych konfliktach, ale także skonfliktuje się - bo taka jest istota, taki sposób widzenia świata przez reprezentanta konkurencji politycznej i jego obóz - skonfliktuje się i wewnętrznie, i z sąsiadami. Będzie ustawiała się bokiem albo tyłem do Unii Europejskiej. Dodał, że do wyboru są wizja Polski jako kraju, który "chce pogłębiać wolność własnych obywateli", i wizja Polski, która "może być Polską, tak jak mówił to pan Andrzej Duda, gdzie się karze za in vitro dwoma latami więzienia, gdzie (...) - jak mówi osoba, którą chce uczynić szefem swojej polityki zagranicznej - ma być republiką wyznaniową". To odniesienie do osoby posła PiS Krzysztofa Szczerskiego - Komorowski również w czwartkowej debacie telewizyjnej wytykał Dudzie, że chce, by w jego kancelarii znalazł się Szczerski, który - według prezydenta - mówił i pisał m.in. "o potrzebie powołania republiki wyznaniowej w Polsce, o potrzebie funkcjonowania przedstawicieli Kościoła katolickiego w Senacie i dyktaturze Ewangelii".

To jest Polska, w której z jego zaplecza politycznego lekceważy się i obraża Unię Europejską, mówiąc o tym, że flaga europejska to po prostu szmata. To są ludzie, takie poglądy, takie zachowania - one stanowią zagrożenie dla polskiej wolności. Dlatego kandyduję w imię wolności - stwierdził Komorowski.

Jestem pełen determinacji, aby odwoływać się do tych osób, które nie wzięły udziału w głosowaniu w I turze - o tych ludzi chodzi najbardziej. Z dwóch powodów: nie tylko o to, żeby poparli któregoś z kandydatów, ale żeby zechcieli uczestniczyć w procedurach demokratycznych - powiedział również prezydent. Dodał, że chciałby, aby frekwencja w II turze wyborów była wysoka. Nie wypada mi prowadzić w tej chwili akcji profrekwencyjnej wprost, bo sam jestem kandydatem, ale była i wypowiedź marszałka Senatu, i orędzie. To jest sprawa stosunku do demokracji. Marzę, żeby frekwencja była jak najwyższa, bo to byłoby potwierdzenie naszego rzeczywistego zaangażowania w proces demokratyczny. To byłaby też odpowiedź, którą usłyszałem po wynikach I tury wyborczej, że jest licząca się część obywateli, którzy mówią, że chcą, aby ich udział, wpływ na państwo polskie był większy - mówił Komorowski.

Zdradził również, że sobotę i niedzielę, kiedy obowiązuje cisza wyborcza, spędzi w "zaciszu rodzinnym".

PRZECZYTAJCIE RÓWNIEŻ:

Eksperci o debacie Komorowski - Duda: Wyrównana. Zabrakło gestów w stronę wyborców Kukiza

Debata Komorowski - Duda. Twitter komentuje

Zalewski o debacie: Do chorągiewki

Zieliński o debacie: Prezydentowi zaschło w gardle

Piasecki komentuje: Debata nie podłamała żadnemu z obozów skrzydeł


(edbie)