To pierwsza taka deklaracja Mateusza Morawieckiego w sprawie startu w wyborach prezydenckich. Były szef rządu jest gotów zmierzyć się z Donaldem Tuskiem. "Pojedynek z panem Tuskiem oczywiście chętnie, jestem gotowy" - zapowiedział w "Super Expressie" Morawiecki. Szymon Hołownia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" podkreśla, że jeszcze nie podjął decyzji o kandydowaniu. "Polubiłem robotę w Sejmie" - mówi.

Morawiecki: Chcemy wygrać wybory prezydenckie

"Super Express" zapytał Mateusza Morawieckiego, czy wystartuje w wyborach prezydenckich w 2025 r. oraz czy chciałby zmierzyć się z Donaldem Tuskiem. Gazeta zwróciła uwagę, że "coraz częściej mówi się, że to właśnie obecny premier może bić się o fotel głowy państwa".

"Chcemy wygrać wybory prezydenckie niezależnie od tego, kto będzie kandydatem z naszego obozu" - odpowiedział wiceprezes PiS.

"Pojedynek z panem Tuskiem oczywiście chętnie, jestem gotowy" - zadeklarował Morawiecki. "Tylko ja coś słyszałem, że on ma chrapkę na jakąś funkcję w Brukseli, bo praca bardzo go męczy. Chyba kolejna ucieczka ze statku nam się szykuje, tym razem kapitana" - dodał.

Były premier został też zapytany przez "SE", czy stanie na czele PiS za kilka lat. "Prezes Jarosław Kaczyński jednoznacznie określił wolę startowania w 2025 r., wolę kontynuowania swojej misji, więc ten temat uważam za zamknięty" - zaznaczył Morawiecki.

Hołownia: Decyzja we wrześniu lub październiku

Decyzji o kandydowaniu na prezydenta nie podjął jeszcze Szymon Hołownia. "Decyzja zapadnie we wrześniu lub październiku tego roku" - powiedział marszałek Sejmu w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Dopytywany o to, od czego będzie to zależało, odparł, że "od tego, co będzie w wyborach europejskich, jak ułoży się scena po całym tym wyborczym trójskoku". 

"Założenie mam proste. Jak na zewnątrz jest spokój, możemy się dzielić wewnątrz, jeśli ktoś ma potrzebę. Ale gdy na zewnątrz jest niespokojnie, na czele państwa lepiej chyba by stał ktoś, kto nie pochodzi z żadnego z dwóch obozów, które przez ostatnich 20 lat Polskę na pół dzieliły. Te obozy nie znikną, będą, są w demokracji potrzebne, z jednym robię dziś koalicję, drugi jest opozycją, chodzi jednak o to, by bezpiecznikiem był ktoś, człowiek pokoju na czas wojny, ktoś, kto umiałby - gdy będzie trzeba - stanąć ponad tym sporem, czyli tam, gdzie jest dziś większość Polek i Polaków. To nie muszę być ja, chodzi o sposób myślenia" - mówił marszałek Sejmu.

"Po prostu polubiłem robotę w Sejmie"

Hołownia podkreślił, że "wybory prezydenckie mają to do siebie, że ponieważ są tak silnie spersonalizowane, czasem najciekawsze rzeczy dzieją się na ostatnim okrążeniu, na ostatniej prostej". 

"I myślę, że dzisiaj też wielu robi to co ja, czyli czyta badania. A ja czytam je bardzo uważnie, również te dotyczące mnie, dotyczące mojej partii, i widzę w nich solidną nadzieję na to, żeby w takich wyborach wziąć udział. Ale - powtarzam - decyzja jeszcze nie zapadła. Przyznam też, że jest jeszcze jeden czynnik, który biorę pod uwagę. Po prostu polubiłem robotę w Sejmie" - powiedział.

Na sugestię, że może się pojawić kandydat spoza PO-PiS, ale nie on, Hołownia powiedział, że "w naszej polityce, zwłaszcza teraz, wszystko być może". "Najważniejsze, żeby był to ktoś, kto wie, jak skrzyknąć ludzi do wspólnej pracy, a nie wyłącznie jak wybijać przeciwników do nogi" - zaznaczył.

Hołownia przyznał, że niektórzy potrafią skutecznie generować konflikty. "Ja nie potrafię. I uważam, że to nie jest moja wada. Nie zamierzam się w tej sprawie zmieniać. Wolę współpracować niż rywalizować" - powiedział.