Polska wyśle misję do obozów UNHCR w Libanie, która zajmie się organizacją przesiedleń do Polski 900 uchodźców; kolejne 1100 osób trafi do naszego kraju z Włoch i Grecji, gdzie wyślemy oficerów łącznikowych - mówi PAP wiceszef MSW Piotr Stachańczyk.

W ramach polityki migracyjnej Unii Europejskiej w ciągu dwóch lat Polska ma przyjąć 2 tys. cudzoziemców - 1100 osób z Włoch i Grecji oraz 900 bezpośrednio z obozów spoza UE. "Uchodźcy trafią do Polski etapami, w grupach liczących między 100 a 200 osób. Będą przebywać w otwartych ośrodkach Urzędu do Spraw Cudzoziemców" - powiedział PAP wiceminister Stachańczyk.

Grzegorz Dyjak, PAP: UE zaproponowała objęcie 60 tys. osób programami przesiedleń oraz relokacji uchodźców. Z tego 2 tys. osób ma trafić do Polski. Skąd wynika ta liczba?

Piotr Stachańczyk: Ta operacja rozpoczęła się w kwietniu po dramatycznych wydarzeniach na Morzu Śródziemnym i śmierci wielu osób, które próbowały dostać się do Europy. W trakcie unijnych dyskusji w sprawie programów przesiedleń i relokacji uchodźców Polska od początku walczyła o zasadę dobrowolności. To był trudny czas, ponieważ Komisja Europejska, z poparciem wielu państw członkowskich, opowiadała się za tym, aby poszczególne państwa UE przyjmowały uchodźców obligatoryjnie, według narzuconych kwot. Dzięki przede wszystkim zaangażowaniu pani premier osiągnęliśmy nasz cel.

Jednocześnie walcząc o dobrowolność cały czas rozumieliśmy potrzebę unijnej solidarności. Zgadzaliśmy się więc na udział w programie, ale w zakresie przez nas określonym, gdyż tylko my wiemy jakie są nasze możliwości.

Przeprowadziliśmy analizy, aby sprawdzić ile osób możemy przyjąć. Oceniliśmy między innymi możliwości naszych otwartych ośrodków dla cudzoziemców, a także aspekty finansowe. Chodziło o to, żeby podjąć przemyślaną decyzję. Naszym zdaniem dwa tysiące to jest taka liczba osób, którą przez dwa lata, jesteśmy w stanie przyjąć, tak, aby te osoby znalazły realną ochronę w Polsce - przeszły procedury uchodźcze, proces preintegracji, a po wyjściu z ośrodków zintegrowały się ze społeczeństwem.

Jakie będą kryteria wyboru tych osób w ramach przesiedleń i relokacji?

Trzeba te dwie kwestie rozdzielić. Proces przesiedleń trwa od lat, ale dotychczas Polska w nim nie uczestniczyła. Wiele krajów europejskich prowadzi takie działania i sprowadza uchodźców na przykład z obozów istniejących w krajach otaczających Syrię. W przypadku przesiedleń mówimy o osobach przebywających dzisiaj w ośrodkach UNHCR, agendy ONZ odpowiedzialnej za koordynację międzynarodowych działań służących ochronie uchodźców. Jesteśmy gotowi przesiedlić 900 osób - Syryjczyków - z obozów znajdujących się w Libanie.

Na miejsce uda się polska misja. Będą to pracownicy Urzędu do Spraw Cudzoziemców oraz funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy otrzymają od UNHCR dokumenty osób, które według tej ONZetowskiej organizacji wymagają pilnego przesiedlenia. Dokonamy wyboru spośród tych osób. Trzeba jednak pamiętać, że trafią one do naszego kraju, jeśli się na to zgodzą. To jest proces dobrowolny.

My także mamy możliwość wyboru. Możemy wskazać, że najbardziej nam zależy i widzimy możliwość ochrony np.: kobiet, które przeszły traumatyczne przeżycia, kobiet z dziećmi lub dzieci, które pozostają bez opieki.

W przypadku 1100 uchodźców, którzy mają trafić do Polski z Grecji oraz Włoch, będą to osoby, z krajów, których obywatele dostają w Europie ponad 75 proc. pozytywnych decyzji uchodźczych. To kryterium na dzisiaj spełniają tylko dwa kraje - Syria i Erytrea.

Jak jest sytuacja osób uciekających z tych krajów?

Jeśli chodzi o Erytrejczyków, to są głównie młodzi mężczyźni, którzy uciekają przed wojskiem. Władca tego kraju Isajas Afewerki utrzymuje stałą gotowość swoich sił zbrojnych na wypadek ewentualnej wojny. Jednocześnie armia wykorzystywana jest do ciężkiej pracy w fatalnych warunkach. To jest główny powód ucieczek z tego kraju.

Syryjczycy z kolei to są głównie osoby, które przebywają w ośrodkach w krajach sąsiadujących z ich ojczyzną i tracą nadzieję, że cokolwiek się zmieni. Widziałem taki ośrodek na granicy syryjsko-tureckiej. To jest po prostu kontenerowe miasteczko na 15 tysięcy osób. U tych ludzi widać smutek i całkowite zniechęcenie. Rozmawiałem z niektórymi z nich. Oni wcale nie chcą nigdzie uciekać, tylko wrócić te kilkadziesiąt kilometrów np. do Aleppo, w którym mieli dom i pracę, a dzieci chodziły do szkoły. Ale jest to niemożliwe. Widzą, że wojna w Syrii się rozwija.

W krajach, w których obecnie przebywają, nie ma dla nich żadnej przyszłości. Dlatego najbardziej aktywni z nich próbują stworzyć sobie nowe życie i uciekają do Europy. Jak widać mamy tu do czynienia z rzeczywistymi ofiarami konfliktu, ludźmi, którzy potrzebują pomocy i ochrony międzynarodowej.

Jakie będą zobowiązania Włoch i Grecji w tym procesie?

Wiele krajów UE, zwłaszcza Niemcy, Francja i Austria, wyraża bardzo wyraźne oczekiwanie, że Europa pomoże Włochom i Grecji, ale w związku z tym te dwa kraje zaczną realizować swoje obowiązki. Chodzi o to, żeby każda osoba wjeżdżająca na teren Unii przez te kraje została zdaktyloskopowana, zidentyfikowana i wprowadzona do unijnych rejestrów. Poza tym oczekuje się, że migranci ekonomiczni będą oddzielani od osób kwalifikujących się do uzyskania statusu uchodźcy i że ta pierwsza grupa zacznie być odsyłana do krajów pochodzenia, czyli że lepiej niż dotychczas będzie działać unijna polityka powrotowa. W przeciwnym razie ta operacja okaże się pomocą krótkoterminową. To ma być europejska umowa z Włochami i Grecją: "Bierzemy od was uchodźców, którzy obciążają wasz system azylowy, ale w zamian za to wy zaczynacie lepiej zabezpieczać unijną granicę na swoim odcinku". W tych wysiłkach Grecję i Włochy wspierać mają agencje unijne - Frontex, EASO i Europol.

Jak będzie wyglądała procedura sprawdzenia tych osób?

Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo. Będziemy mieli możliwość sprawdzenia oraz odmowy przyjęcia jakiejkolwiek osoby, która mogłaby nam zagrażać. Przesiedlanych z obozów spoza UE będą sprawdzały organy UNHCR oraz nasze służby. Z kolei osoby relokowane z Włoch i Grecji będą sprawdzane przez nas oraz przez służby tych krajów. W całym procesie będziemy wymieniali informacje także ze służbami innych państw.

W praktyce na miejscu działać będą oficerowie łącznikowi, przede wszystkim funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy dane dotyczące każdej osoby będą przekazywać do kraju. Następnie nasze służby będą dokonywały kolejnych sprawdzeń. Sporządzana w ten sposób opinia będzie wracać do Grecji i Włoch i stanowić podstawę do zgody na relokację.

Jak będą wyglądały programy integracyjne dla uchodźców?

Po przyjeździe do Polski uchodźcy zostaną objęci programami preintegracyjnymi w ośrodkach, a po zakończeniu procedury programem integracyjnym. Będą to kursy językowe i adaptacyjne oraz szkolenia zawodowe, przygotowujące cudzoziemców do życia w naszym kraju. Przy organizacji tych działań będziemy współpracować z organizacjami pozarządowymi. Chcielibyśmy, aby do tych osób zostały zaadresowane programy integracyjne finansowane ze środków unijnego Funduszu Azylu, Migracji i Integracji (FAMI). Na najbliższe kilka lat jest to kilkadziesiąt milionów euro.

Po uzyskaniu statusu uchodźcy, cudzoziemcy będą też mogli złożyć wniosek o trwający rok tzw. indywidualny program integracyjny realizowany przez powiatowe jednostki pomocy rodzinie, który nadzoruje Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Integracja tych osób to rzeczywiście będzie najtrudniejszy moment, ale jestem przekonany, że zakończy się sukcesem.