Tysiące osób przeszło ulicami stolicy Tunezji w marszu przeciwko terroryzmowi. Upamiętniły w ten sposób ofiary zamachu z 18 marca. Do Tunisu przyjechali m.in. prezydenci Polski oraz Francji: Bronisław Komorowski i Francois Hollande oraz premier Włoch Matteo Renzi i palestyński przywódca Mahmud Abbas.

Polska rozumie zaniepokojenie i zaangażowanie krajów europejskich w związku z zagrożeniem terroryzmem; uczestniczy w działaniach zamierzających do usuwania tego zagrożenia - zadeklarował prezydent Bronisław Komorowski po marszu.

Dzisiejszy marsz solidarności z ofiarami i przeciwko terroryzmowi jest sygnałem, że Polska uczestniczy w każdej postaci w działaniach zmierzających do usuwania zagrożenia terrorystycznego i sama płaci za to cenę. W szczególny sposób składaliśmy hołd polskim ofiarom. Podkreśliliśmy, że Polska w pełni rozumie zaniepokojenie i zaangażowanie krajów europejskich w kierunku południowym, skąd płynie zagrożenie terroryzmu - powiedział Komorowski.

Chcielibyśmy również, żeby świat europejski dostrzegał również to co Polska dostrzega na co dzień, czyli zagrożenie dla świata Unii Europejskiej płynące ze wschodu - dodał prezydent.

Komorowski zaznaczył, że Polska musi uczyć się wrażliwości na zjawiska dotąd nam nieznane i które obecnie poznajemy w bolesny sposób. Jednocześnie staramy się uczyć cały świat zachodni wrażliwości na zjawiska, które nas niepokoją. Świat nie jest bezpieczny, ale dzięki solidarności z ofiarami i solidarności w walce ze złymi zjawiskami na świecie możemy czuć się trochę bezpieczniej - powiedział.

Prezydent Polski i inni przywódcy państw wzięli udział w ostatnim etapie marszu: od parlamentu do Muzeum Narodowego Bardo. Na terenie muzeum odsłonięto tablicę z nazwiskami wszystkich ofiar. Pod nią delegacje złożyły kwiaty.

W marszu wzięły udział tłumy Tunezyjczyków. Większość miała narodowe flagi; część trzymała kartonowe tabliczki, na których były imiona zabitych. Zostały złożone w muzeum Bardo.

"Terroryzm nie ma twarzy Tunezyjczyka"

Tunezyjczycy, którzy szli w marszu mówili specjalnemu wysłannikowi RMF FM, że Tunezja jest bezpiecznym krajem, że atak na Muzeum Bardo to był incydent, który nie ma prawa się powtórzyć i że tutejsze służby już do tego nie dopuszczą. Wszyscy przekonywali, że terroryzm nie ma twarzy Tunezyjczyka, tak jak atak na redakcję Charlie Hebdo w Paryżu nie miał twarzy Francuza. Tunezyjczycy często przywoływali ten przykład, mówili że skoro świat po ataku w Paryżu na redakcję Charlie Hebdo powtarzał "Je suis Charlie", teraz po ataku w Tunisie świat powinien mówić "Je suis Bardo". Wiele osób przekonywało, jak ważne jest, by ludzie nie przestraszyli się przyjeżdżać do Tunezji, bo turystyka jest tu niezwykle ważna.

W zamachu w Muzeum Bardo w Tunisie 18 marca zginęło ponad 20 osób. Wśród zabitych byli m.in. trzej turyści z Polski, a także obywatele Japonii, Francji, Włoch. Do zamachu przyznali się dżihadyści z Państwa Islamskiego.

Trasa niedzielnego marszu była krótka. Prowadziła z siedziby parlamentu do Muzeum Bardo. To niecałe pół kilometra. Jeszcze w sobotę była ona dwa razy dłuższa. Być może zdecydowały względy bezpieczeństwa. W Tunezji trwa operacja antyterrorystyczna. W nocy zginęło 9 bojowników, którzy według władz związane były z zamachem 18 marca. 

(ug, mpw)