Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w sprawie byłego sędziego i wiceministra sprawiedliwości, który nie oddawał pieniędzy pożyczonych od osób - osób, w sprawie których orzekał. Czyn sędziego był obrzydliwy, ale odebranie mu stanu spoczynku znaczyłoby, że nie spłaci wierzycieli – orzekli sędziowie.

Jerzy Ż. był w 2005 roku wiceministrem sprawiedliwości, gdy resortem kierował Andrzej Kalwas, w rządzie Marka Belki. Wcześniej i później orzekał w Sądzie Rejonowym w Wąbrzeźnie (Kujawsko-Pomorskie), był nawet prezesem tego sądu. W ostatnich latach - jak stwierdził rzecznik dyscyplinarny - z powodu kłopotów zdrowotnych i osobistych jego sytuacja majątkowa uległa znacznemu pogorszeniu.

Okazało się, że ma on wynoszący kilkaset tysięcy zł kredyt hipoteczny na dom, w którym mieszka jego żona, spłaca też inne kredyty bankowe, a ponadto zaciągnął pożyczki od osób prywatnych - w tym od osób, będących stronami postępowań sądowych, w których sędzia Ż. orzekał. Prywatne pożyczki obliczono na 75 tys. zł. Co więcej, pożyczek tych nie określał w dokumentach jako pożyczki, lecz pisał np. "zaliczka na materiały budowlane" w kwocie 30 tys. zł (spłacił tylko 3 tys. zł) lub "zaliczka tytułem umowy kupna-sprzedaży samochodu", przy czym umowy takiej nie było.

Sędzia stanął przed sądem dyscyplinarnym obwiniony o uchybienie godności z urzędu przez zaciąganie pożyczek, o których wiedział, że nie może ich spłacić. Krótko przed orzeczeniem sądu dyscyplinarnego I instancji w marcu tego roku sędzia Ż. sam poprosił o przeniesienie w stan spoczynku. W tej sytuacji orzekający w jego sprawie Sąd Apelacyjny w Gdańsku mógł go ukarać złożeniem z urzędu (oznaczałoby to odebranie mu emerytury sędziowskiej - wynoszącej w jego sytuacji około 5 tys. zł) lub zawieszeniem waloryzacji uposażenia sędziego w stanie spoczynku.

Gdański sąd postanowił wybrać karę łagodniejszą, zawieszając sędziemu Ż. waloryzację uposażenia na 2 lata.

Z tym wyrokiem nie zgodziła się Krajowa Rada Sądownictwa, wnosząc w odwołaniu do Sądu Najwyższego o zaostrzenie sankcji dyscyplinarnej.

Czyn jest wyjątkowo niegodny sędziego - zwłaszcza jeśli ma za sobą ponad 40 lat pracy, można wręcz go uznać za obrzydliwy i naganny - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SN Wojciech Katner.

Sąd Najwyższy doszedł do wniosku, że "nie można karać wierzycieli".

(j.)