Prokuratura umorzyła dochodzenie ws. nieumyślnego narażenia zdrowia i życia 2-letniego Adasia z małopolskich Racławic. Pod koniec listopada chłopiec w nocy wymknął się z domu, został znaleziony w stanie głębokiej hipotermii. Przez niemal 2,5 miesiąca leczono go w szpitalu w Krakowie.

Jak poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska, dochodzenie prowadzone było w sprawie nieumyślnego narażenia małoletniego chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osobę, na której ciążył obowiązek opieki nad nim.

Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie wykazał, aby babcia pokrzywdzonego naruszyła w sposób istotny reguły postępowania z dobrem prawnym, jakim jest życie i zdrowie małoletniego, pozostającego w krytycznym dniu pod jej opieką, zdarzenie zaś skutkujące narażeniem jego życia na niebezpieczeństwo, było jedynie nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, za który nie można przypisać żadnej z osób odpowiedzialności karnej - zaznaczyła rzecznik.

Według prokuratorów prowadzących dochodzenie, opiekunce nie można też przypisać odpowiedzialności za spowodowanie u chłopca choroby realnie zagrażającej życiu.

2-letni Adaś trafił do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu 30 listopada ubiegłego roku po tym, jak w nocy wymknął się z domu w małopolskich Racławicach k. Krzeszowic. Po wszczęciu poszukiwań chłopca, który miał na sobie tylko piżamkę, znalazł nad brzegiem rzeki, kilkaset metrów od zabudowań, policjant. W szpitalu okazało się, że Adaś był wychłodzony do 12,7 stopnia C. Według specjalistów, uratowanie osoby po takim wychłodzeniu organizmu graniczyło z cudem.

W krakowskiej placówce Adaś został podpięty do urządzenia, które umożliwia tzw. pozaustrojowe utlenowanie krwi. Po wybudzeniu ze śpiączki, do którego doszło po trzech dniach, przez pewien czas oddychał za pomocą respiratora. W szpitalu spędził niemal 2,5 miesiąca: najpierw 23 dni na oddziale intensywnej terapii, później 51 dni na oddziale neuro-rehabilitacji.

12 lutego został wypisany do domu.

Marzyliśmy, żeby to dziecko opuszczało szpital w takiej formie, w jakiej wychodzi. Jest w tej chwili w doskonałym kontakcie intelektualnym ze światem, to jest ogromna radość, bo to dziecko w pełni wraca do życia - mówił wtedy prof. Janusz Skalski, kierownik Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego.

Adaś nadal poddawany jest rehabilitacji.

(edbie)