Uniewinnienie por. Adama Boniakowskiego, kontrolera z Mirosławca oskarżonego w związku z katastrofą wojskowej CASY w 2008 roku, jest ostateczne - Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury wojskowej w tej sprawie.

Sędziowie Izby Wojskowej SN, orzekający w trzyosobowym składzie, oddalili argumenty Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która chciała powtórzenia procesu kontrolera. Prok. płk Anna Czapigo dowodziła, że sądy I i II instancji dopuściły się rażących błędów, przesłuchując w tej sprawie członków komisji badającej katastrofę - choć od września 2011 roku istnieje zakaz przeprowadzania takich dowodów. Wprowadzono go wtedy do Prawa lotniczego.

Sądy I i II instancji nie rozumieją istoty i funkcji zakazów dowodowych - to nieprawda, że te dowody nie stanowiły zasadniczej części ustaleń z wyroku - bo część stanowiła - mówiła prokurator i przypomniała, że to zeznania członków komisji wskazywały na błędy kontrolera. Niedopuszczalne było przesłuchanie członków komisji. Jeden z nich odwoływał się nawet do wypowiedzi por. Boniakowskiego z obrad komisji - dodała.

W grudniu zeszłego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uniewinnił oficera, który był oskarżony o niedopełnienie obowiązków kontrolera ruchu lotniczego w związku z katastrofą samolotu CASA 23 stycznia 2008 roku pod Mirosławcem. Oskarżając kontrolera, prokuratura podkreślała, że nie przyczynił się on bezpośrednio do katastrofy, bo po stronie załogi stwierdzono błędy w sztuce pilotażu, brak synchronizacji wysokościomierzy, nieobserwowanie przyrządów. Efektem było doprowadzenie do przechylenia i pochylenia samolotu, utraty siły nośnej i katastrofy. Jednak - według prokuratury - kontroler "mając obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa samolotu CASA poprzez kontrolowanie ruchu samolotu na ścieżce zniżania, przekazywanie załodze samolotu informacji o pozycji statku w stosunku do ścieżki zniżania, nie egzekwował tych powinności". Miał on akceptować "sytuację braku określenia odchyleń w wysokości pozycji samolotu i sytuację braku korekty tego stanu przez załogę". Miało to polegać m.in. na nieobserwowaniu ekranu radaru ścieżki zniżania i nieżądaniu od załogi potwierdzeń zrozumienia podawanych komend. Groziło mu do 3 lat więzienia.

Dopuszczenie dowodu z przesłuchania obu świadków nie naruszało procedury, a gdyby nawet przyjąć, że naruszało, to nie było to naruszenie rażące, mające wpływ na treść wyroku - podkreślał z kolei w odpowiedzi na zarzuty prokuratury mec. Czesław Więckowicz, adwokat porucznika. Jak podkreślił, dwaj członkowie komisji złożyli zeznania najmniej korzystne dla por. Boniakowskiego - a mimo to został on uniewinniony.

Po dwugodzinnej naradzie SN oddalił kasację prokuratury, co oznacza, że wyrok uniewinniający kontrolera jest ostateczny. Argumenty prokuratury podniesione dziś nie mogły być uwzględnione, bo odnoszą się do kwestii spoza tej sprawy - mówił w ustnym uzasadnieniu decyzji sędzia SN Marian Buliński.

Jak podkreślił, wprawdzie sąd I instancji - przesłuchując członków komisji - naruszył zakaz dowodowy, a sąd II instancji takie naruszenie aprobował, ale nie każde naruszenie prawa przez sąd prowadzi do skuteczności kasacji. Nie wykazano, że naruszenie prawa miało wpływ na treść orzeczenia. Sąd też takiego wpływu nie widzi - powiedział sędzia.

Zgodził się on z obroną, że gdyby nawet w tej sprawie zastosować zakaz dowodowy i sąd nie uwzględniłby w swych rozważaniach niekorzystnych dla oskarżonego zeznań świadków, to w powtórzonym procesie z dowodów należałoby wyeliminować te zeznania, które dla oskarżonego były najbardziej niekorzystne.

"Cieszę się, że się to wreszcie skończyło"

Cieszę się, że się to wreszcie skończyło. Od początku liczyłem na taki wyrok - mówił dziennikarzom po orzeczeniu por. Boniakowski. Podkreślił, że przez cały czas pozostawał w służbie (ostatnio w bazie w Świdwinie), ale na innym stanowisku, poza kontrolą ruchu lotniczego. Cieszę się, że już mogę wrócić na wieżę - dodał.

W katastrofie zginęło 20 osób: czterech członków załogi oraz 16 wysokich rangą oficerów Sił Powietrznych, którzy wracali z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów. Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie szefa MON - za decyzje, które do niej doprowadziły. Najbliżsi ofiar - wdowy, rodzice i dzieci - otrzymali po 250 tysięcy złotych za śmierć bliskich. Łącznie MON miało wypłacić rodzinom ofiar 19,5 miliona złotych.

(edbie)