"To wymyślona historia, która jest efektem konfliktu między nauczycielkami" - mówią naszemu reporterowi rodzice dzieci z oddziału przedszkolnego i zerówki w Szpęgawsku koło Starogardu Gdańskiego na Pomorzu. Prokuratura sprawdza, czy jedna z pracujących tam kobiet znęcała się nad dziećmi. Zawiadomienie w tej sprawie złożyła matka sześciolatki.

Prokuratura Rejonowa w Starogardzie Gdańskim bada sprawę od zeszłego tygodnia. Z zawiadomienia, które dostała wynika, że jedna z nauczycielek z zerówki miała straszyć dziecko i zakleić dziewczynce usta taśmą klejącą. Kobieta wskazała śledczym także inne osoby, które jej zdaniem mogłyby potwierdzić jej słowa. Prokuratorzy przesłuchali już czworo takich rodziców. Rodzice wprost nie byli świadkami sytuacji, o której mówiła pani zawiadamiająca o przestępstwie. Ale wskazują na ich zdaniem inne nieprawidłowości, które dotyczą pracy tej nauczycielki - mówi RMF FM Jarosław Kębłowski, prokurator rejonowy w Starogardzie Gdańskim.

Okazuje się, że rodzice mieli na myśli między innymi fakt, że ich córki wróciły z zajęć do domu z pomalowanymi paznokciami. Wzburzyć miała ich także ankieta przygotowana przez nauczycielkę. Miała pytać w niej dzieci, czy ich rodzice piją przy nich alkohol i czy przeklinają. Według nich ta nauczycielka powoduje złe nastawienie dziecka do rodzica. Mówiąc wprost - według relacji rodziców - mogło dochodzić do buntowania dzieci przeciwko rodzicom - mówi Kębłowski. Przyznaje, że prokuratorzy nie dysponują na razie żadnymi dowodami, które jednoznacznie wskazywałyby na to, że dzieci były krzywdzone.

Wytłumaczeniem konflikt nauczycielek?

Budynek, w którym mieści się przedszkole i zerówka stoi tuż przy drodze krajowej numer 22. Część rodziców, która dziś odbierała stamtąd swoje dzieci zachowywała się nietypowo. Niektórzy w ogóle nie chcieli rozmawiać o sprawie. Kilkoro z nich powtarzało jedynie - jakby wyuczoną formułkę - że sprawę wyjaśnia policja i tam należy kierować wszystkie pytania.

Inni o rzekomym znęcaniu się mówili bardzo chętnie i bez ogródek. To wymyślona historia, która jest efektem konfliktu między dwiema nauczycielkami - powiedziała naszemu reporterowi jedna z matek. Kolejna potwierdza jej słowa. Ja jestem bardzo zadowolona z tego miejsca. A bardzo boję się też o moje dziecko. Ja nie wierzę w to znęcanie. Kilka razy byliśmy tu na zebraniu rodziców. Moim zdaniem jest to wszystko wymyślone. Jedna kobieta jest wkurzona na drugą kobietę. Myślę, że to one mają problemy, a dzieci tylko są jako marionetki. Zawsze jak moje dziecko wraca pytam, czy się stała jakaś krzywda, czy ktoś krzyczał, bił czy dotykał. Zawsze mówi, że nie - relacjonuje mieszkająca w Polsce Czeszka, której syn chodzi do przedszkola w Szpęgawsku. Dziecko dowożę codziennie rano. Nigdy nie widziałem, żeby było niezadowolone czy nie chciało tam iść. Jednym zdaniem powiem. Ta pani jest niewinna. Każdy z rodziców wie, że jeśli coś jest nie tak w przedszkolu, to dziecko daje sygnały, można to zobaczyć, jeśli się z dzieckiem tyle godzin przebywa - mówi młody mężczyzna.

O konflikcie między nauczycielkami opowiada naszemu reporterowi też kolejna z matek dzieci ze Szpęgawska. Przedszkolanka wciągnęła w to rodziców. A tak naprawdę nie ma problemu, nikt się nie znęca. Synek kocha swoją panią, jest zadowolony. Jakby był bity, katowany czy usta by mu zaklejali, to by nie biegł do przedszkola z takim pośpiechem jak biegnie. Płakałby, coś by było nie tak - opowiada kobieta.

Dwa listy w obronie nauczycielki

Sprawę wyjaśnia także dyrekcja szkoły, której filią jest placówka w Szpęgawsku. Powołana została specjalna komisja. Do czasu zakończenia jej prac dyrekcja nie chce komentować całej sytuacji.

O konflikcie słyszeli już także prokuratorzy. Oni również przyznają, że sprawa nie jest jednoznaczna. Mamy też materiał, który w całkiem innym świetle stawia tę nauczycielkę. Dwa pisma popierającą tę panią i jej pracę. Pisma kierowane są do dyrekcji szkoły. Jedno jest podpisane przez 13 osób, drugie przez 60. Mamy więc dwie strony zupełnie różne. Oczywiście teraz nie chcę stawać ani po jednej, ani po drugiej ze stron. To wyjaśni dopiero postępowanie przygotowawcze - mówi prokurator Kębłowski.

Co ciekawe, listy z poparciem dla nauczycielki napisane zostały już w styczniu. To może oznaczać, że konflikt w Szpęgawsku trwa już od dawna.

(es, MRod)