Samolot Pipper Navajo, który blisko rok temu rozbił się w Topolowie pod Częstochową, tankował paliwo przeznaczone do samochodów – ustaliła Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Śledztwo w sprawie katastrofy, w której zginęło 11 osób, zostało przedłużone o pół roku, do 5 stycznia 2016 roku.

Samolot Pipper Navajo 5 lipca 2014r. ok. godz. 16:00 wystartował do ósmego w tym dniu lotu. Po kilku minutach z niewyjaśnionych przyczyn runął na ziemię i stanął w płomieniach. Zginęło 11 osób. Przeżył tylko jeden z  instruktorów Marek H. Uratowali go mieszkańcy okolicznych domów. W ciężkim stanie trafił do szpitala.

Śledczy przesłuchali już około 100 osób. Ponadto zabezpieczono próbki paliwa z dystrybutora lotniska Rudniki oraz ze zbiornika znajdującego się na samochodzie VW Transporter, należącego do szkoły, z którego był tankowany samolot. Na podstawie opinii biegłego stwierdzono, że paliwo znajdujące się w zbiorniku było paliwem przeznaczonym do pojazdów samochodowych - informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, prok. Tomasz Ozimek. Dodaje, że jeszcze za wcześnie, by stwierdzić, że do katastrofy doszło właśnie z powodu zastosowania niewłaściwego paliwa. Śledczy czekają na opinię biegłego, który bada wpływ na działanie silników samolotowych paliwa przeznaczonego dla samochodów. Czekają też na raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i chcą jeszcze przesłuchać kilkunastu świadków. Stąd właśnie  decyzja o przedłużeniu śledztwa.

Wciąż rozważane są 3 wersje śledcze: jedna mówi, że doszło do awarii podzespołów samolotu, druga, że pilot popełnił błąd, trzecia, że były nieprawidłowości w organizacji lotu m.in., związane właśnie ze stosowaniem niewłaściwego paliwa i przeciążeniem maszyny.

(mpw)